Co się wydarzyło w Progreso?


Zapada juz noc w wietrznym Progreso. Po południu zrywa sie tu podobno codziennie silny wiatr znad lazurowego morza choć wczoraj bylo spokojniej. Tylko jeden pełny dzień tutaj a czas zdążył zwolnić niebywale. Spędziliśmy go tak jak gdybyśmy siedzieli tu tydzień. Tajemnicą pozostaną setki pustych domów i puste niezakłócone tłumem plaże tylko pół godziny jazdy od gwarnej Meridy. Pod kilkoma domami widzieliśmy auta na kanadyjskich blachach. Czyzby koś dostrzegł okazje? 


Gdzie jest autentyczność nadmorskiego Jukatanu w Cancun czy w Progreso? Biegunowo rożne klimaty stawiają wiele pytań. Jak to możliwe ze miejsce gdzie cały rok jest  'sezon’ w tak dogodnym położeniu, gdzie nadmorski piękny deptak ciągnie sie nieskomercjalizowanymi kilometrami pozostaje niemal puste, podczas gdy w sztucznym Cancun tłoczą sie co roku miliony? Nierówność Meksyku zaczyna nam się uwidaczniać jak na dłoni. Wolą robić mniej za wiecej albo nie robić nic wcale. Albo są tu inne przeszkody o których nie wiemy albo nasze myślenie jest inne. 





Zamieszkaliśmy w jedynym normalnym hotelu Playa Linda, wszystkie inne to zawilgocone odrapane squoty. Mimi to cenowo nie różnią sie wiele. Daleko temu miejscu do 'kankunizacji’ i dzięki temu jakoś nam tu fajniej…


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.