Dzielnice Lizbony – Barrio Alto i Chiado

Drugi i trzeci dzień naszego pobytu to szwendanie się po starych dzielnicach Lizbony. Luźne spacery po nowych ulicach to jeden z naszych ulubionych sposobów poznawania miejsc. Zwykle miejsca oznaczone gwiazdkami w przewodnikach obieramy na azymut, jednak to co po drodze liczy się bardziej dla wyczucia klimatu. Opisać mogę najlepiej to co konkretne, resztę trzeba przeżyć samemu. Dzielnice Lizbony zlewają się w jednolitą tkankę miejską. Różnią się od siebie charakterem i architekturą dość istotnie ale zmiany między nimi przebiegają płynne i trudno wyłapać gdzie jedna się kończy a druga zaczyna. 

Barrio Alto i Principe Real

Te okolice złaziliśmy najlepiej, bo tu była nasza baza wypadowa. Codzienne spacery przez wąskie uliczki Barrio Alto – ciche i spokojne rano a hałaśliwe wieczorami – włączały nam klimat miasta. Na Barrio Alto kamienice są niskie i ciasne, znajdziemy też wiele opuszczonych. Nie ma tu tak wystawnych budynków jak na Chiado i Baixia, w którym znajdziecie sklepy znanych, globalnych marek. Na Barrio Alto łatwiej o mały sklepik lokalanych rzemieślników, czasem produkujących swoje wyroby na zapleczu. Tu można znaleźć coś oryginalnego.

Gwizdek w przewodnikach również nie brakuje w tym rejonie. W zachodniej części dzielnicy znajdziemy uliczną kolejkę-windę Ascensor da Bica pnącą się góry po malowniczej Calçada do Combro. Poniżej znajdziemy świetny punkt widokowy Miradouro de Santa Catarina skąd widać charakterystyczny symbol miasta – Most 25 kwietnia oraz statuę Chrystusa po drugiej stronie Tagu . Z kolei po wschodniej części dzielnicy inny punkt widokowy- św. Piotra z Alcantary – ukazuje nam doskonale drugą część miasta, w tym zamek Castelo de Sao Jorge. Każda pora dnia ma tu swój punkt widokowy by cyknąć ładną fotkę. Kawałek niżej na Barrio Alto znajdziemy kościół św. Rocha. Podobno niezły, my jednak dawkujemy sobie turystykę sakralną do minimum 🙂

To co charakteryzuje Barrio Alto to nieco sqotowy, imprezowy, rastamański klimat. Wieczorem ludzie wysypują się z knajp skąd dochodzi muzyka i tylko gdzieniegdzie będzie to Fado. Częściej od dźwięków tej portugalskiej muzyki słychać zaczepki dilerów. Na oko więcej widać tu imigrantów niż rdzennych Portugalczyków. Jest jednak bezpiecznie. Przynajmniej my się tak czuliśmy wielokrotnie spacerując tu nocą. Nie cała dzielnica jednak jest taka sama. Bohema kręci się wzdłuż południowej części Rua de Atalaia i Rua da Rossa ale boczne uliczki są ciche. W północnej części jest już całkiem spokojnie, aż do Rua dom Pedro V, gdzie znów robi się gwarno ale knajpy już zdecydowanie lepsze, bardziej wystawne, gwiazdki Michelin, Jamie Olivier itp. Tam właśnie zaczyna się do Principe Real. Ta część miasta ma wciąż wiele z klimatu starej Lizbony, ale nie zaznamy tu hałasów z imprez jak na Barrio Alto. To dość dobre miejsce do zamieszkania na weekend w Lizbonie choć wymaga dobrej kondycji z racji położenia wysoko. W tej okolicy znajdziemy mały park, ogród botaniczny, synagogę, kilka muzeów i galerii.

Chiado

Schodząc z Barrio Alto na dół wylądujemy na Largo do Chiado czyli głównym placu w tej części miasta. Jest już nieco normalniej i zaczynamy czuć, że jesteśmy w stolicy. Budynki są nadal historyczne ale znacznie wyższe i bardziej zadbane. Jest teatr, muzea, kościoły – jak wszędzie w Lizbonie, jest też galeria handlowa. Mieszają się tutaj potrzeby lokalnych i turystów. Dla tych drugich na Chiado najbardziej popularnym miejscem jest Elevador de Santa Justa – czyli ponad stuletnia 45 metrowa winda ustawiona na środku ulicy w środku miasta. Bardzo unikalna konstrukcja. Windą można nią wyjechać na świetny punkt widokowy osadzony pomiędzy gęsto usianymi kamienicami. Widok stąd mocno różni się od innych punktów widokowych- wszystko jest bliżej, na wyciągnięcie ręki, a do tego widok mamy na 360 stopni. Jest jednak minus. Kolejka do windy jest zwykle bardzo długa. Jeśli chcecie się dostać na sam punkt widokowy, a nie zależy Wam na samej przejażdżce windą (kilkanaście sekund jazdy), można to zrobić przechodząc za ruinami kościoła Karmelitów uliczką Dom Pedro de Menezes. Znajdziemy się wówczas na szczycie kursy słynnej windy, skąd za kilka euro krętymi schodkami wejdziemy na platformę widokową. Warto! Wracając do ruin kościoła Karmelitów – Convento do Carmo. jest to druga największa atrakcja na Chiado, również warta odwiedzin. Zobaczymy tu szkielet gotyckiego kościoła zniszczonego przez trzęsienie ziemi. Dodatkowo znajduje się tu również muzeum archeologiczne z ciekawą kolekcją.

Brzegi Tagu i Time-out-Market

Spacer po Lizbonie grawitacyjnie ściągnie każdego nad brzegi Tagu. Jak w większości nadbrzeżnych miast tak i tu ciągnie się promenada wzdłuż linii brzegowej a wokół znajdziemy liczne kafejki, tłumy spacerujących i przesiadujących nad słonecznym brzegiem rzeki. Mimo nienajlepszej widoczności drugiego brzegu rzeki, mocne popołudniowe słońce i grupy relaksujący się ludzi wprowadzały w leniwy, spokojny nastrój.

Nieopodal brzegów Tagu znajdują się ogromne place jak Praca de Comercio – główny i największy plac w Lizbonie czy Praca de Municipio. Dla przeciwwagi znajdziemy tu więcej przestrzeni niż w ciasnych Barrio Alto czy Alfamie.

Całkiem niedaleko od Praca de Comercio znajduje się Time out Market – miejsce gdzie warto się wybrać aby zjeść. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. W jednej wielkiej hali znajduje się kilkadziesiąt knajpek usytuowanych obok siebie jak na zadaszonym zlocie food tracków. Króluje kuchnia portugalska ale sushi, pizza czy burger też się znajdzie. Wszystko w fajnym stylu, smacznie i estetycznie lecz niekoniecznie tanio.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.