Dzień 4 – 19.10.2012
Rankiem w Cuzco wpakowaliśmy się do zorganizowanego busa na placu San Sebastian by rozpocząć 4 dniowy trekking Inka Jungle. Szybko okazało się, że poza nami wszyscy w busie mają małe plecaki i nieco wściekli na organizatorów ruszyliśmy w drogę.
Po 3-4 godzinach znaleźliśmy się w miejscu, z którego mieliśmy ruszyć kilkugodzinnym zjazdem rowerowym. Na tym miał polegać pierwszy dzień. Na szczycie było mleko w powietrzu i niemal mróz. Rozdano nam rozklekotane rowery, kaski i ochraniacze, wyjaśniono zasady i ruszyliśmy. Z tyłu jechał bus wiozący nasze bagaże więc mogliśmy cieszyć się urokami jazdy bezgranicznie. A było czym. Krajobraz na samym początku był wysokogórski i niezamieszkały, skały, kamienie, zero roślin, słaba widoczność. Z każdym metrem w dół odsłaniała się przed nami powalająca przestrzeń, skarpy, doliny, meandry drogi która płynęliśmy w dół mega podekscytowani. Asfalt był równy i gładki, co pewien czas przejeżdżaliśmy tylko przez miejsce gdzie spływała woda i tam trzeba było zwolnić. Na drodze panował niewielki ruch, ale trzeba było uważać i trzymać się prawej. Zatrzymywaliśmy się dwa razy, po to by zrzucić z siebie zbędne ubrania. Zjeżdżaliśmy w sumie z 4300 mnpm do 1800 mnpm a przecinając kilka stref klimatycznych. Ze względu na remont drogi nie zjechaliśmy do samej Santa Maria i z zapowiadanych wcześniej 60 km zrobiliśmy 40 km. Entuzjazm jednak nie pozwalał nam narzekać, było świetnie, to marzenie każdego rowerzysty by zjawić się w takim miejscu!
Zaczęła też klarować się całkiem zgrana ekipa. Oprócz nas na znaleźli się tu: para Kandyjczyków z Quebecu, para Anglików, dwie Niemki, dwójka Holendrów, Brazylijczyk i Chińczyk z Tajwanu. Lody zostały przełamane w jedynej atrakcji w Santa Maria – w pubie o wszystko-mówiącej nazwie The Only Bar 🙂
Santa Maria zdawała się być zapomnianym miejscem na końcu świata. Zakwaterowanie było skromne w pokojach wieloosobowych – ku naszemu kolejnemu zaskoczeniu. to jednak pomogło zintegrować ludzi i wytworzyć świetny klimat.
Po zmroku w wiosce panowały egipskie ciemności i tropikalne lato, tylko światła The Only Baru wskazywały właściwą drogę – Oh show me the way to the next ONLY bar…..