Dzień 17 i 18- 1 i 2.11.2012
Ze słonecznej Huacachiny z rana wybraliśmy się do Ica skąd najbliższym autobusem przedostaliśmy się do stolicy Peru – Limy. Planujemy krótkie zwiedzanie Limy i powrót. Trasa ciągnęła się monotonnie. Po zbliżeniu się do oceanu widoki przykryła panująca tu przez większość roku mgła o nazwie garua. Zrobiło się szaro jak w Polsce zimą 2012/2013 😉
Wzdłuż drogi, na której ruch gęstniał z każdym kilometrem bliżej Limy, królowała urozmaicona zabudowa. Od strony wschodniej slumsy, a od strony zachodniej – przy brzegu morza – kwitły kolejne zamknięte osiedla obwarowane wysokimi murami. Nadmorskie widoki okolic Limy są dalekie od sielanki.
Niekończący się bezład architektoniczny przedmieść stolicy ewoluował szybko w dostojną metropolię. Do centrum miasta dostaliśmy się szybko i sprawnie. Tu zastaliśmy inny świat. Tętniące wielkie miasto jakby wyssało swoją energią wszystko co znajdowało się w jego promieniu, bo po setkach kilometrów pustkowia zobaczyliśmy miasto godne miana stolicy. Geograficznie znajdowaliśmy się jeszcze w Ameryce Południowej ale tu w centrum zabudowanym kolonialnymi kamienicami, czuliśmy się jak w Hiszpanii. Czysto, odmalowane budynki, zdobione fasady kamienic z charakterystycznymi okiennicami, wybrukowane, proste drogi, sklepy światowych marek, ludzie dobrze ubrani. Już w Arequipie widzieliśmy namiastkę tego innego Peru. Nawet nie będziemy mieli okazji się tu dobrze rozejrzeć dlatego znajdujemy spanie blisko Plaza de Armas w hostalu Wiracocha. Stąd mamy doskonały punkt wypadowy by ostatnie godziny wyjazdy spędzić spacerując po centrum Limy.
Zaskoczyły nas tu niskie ceny. Wbrew temu co się pisze to w Limie płaciliśmy najmniej za obiad w świetnej restauracji, za nocleg i za śniadania. Tu lokalni są siłą nabywczą a nie turyści, knajp i hoteli jest wiele, konkurencja duża, więc i ceny niższe. Wydajemy zatem ostatnie sole błąkając się tu i ówdzie. Przewodnik leży już spokojnie w torbie. Odpuściliśmy sobie jakiekolwiek zwiedzanie gdyż zostało nam zaledwie kilka godzin.
Wiemy już, że super opcją było pojawić się w Limie dopiero na sam koniec a zacząć eksplorować ten kraj od niesamowitego Cuzco. Dzięki temu przed większość wyjazdu utrzymywaliśmy w głowach sympatyczny wizerunek nieco dzikiego kraju. Perspektywa Limy mocno go zmienia.
Gdy następnego dnia jechaliśmy już na lotnisko jedno drobne zdarzenie przywróciło mi jednak opinię, że jest tu inaczej. Taksówkarz zderzył się na skrzyżowaniu z innym autem, wysiadł, obejrzał wgniecenie, krzyknął coś do drugiego kierowcy i …pojechał dalej. A przy lotnisku zdjął koguta taksówkowego….bo wcale nie był taksówką posiadająca licencję. Był jednak jedynym z 5 zatrzymanych taxi, który chciał nas zawieźć na lotnisko po normalnych pieniądzach. Aby wozić na lotnisko trzeba tu mieć specjalne papiery. A nasz driver był partyzantem, jak 90% mieszkańców tego kraju.
Peru opuszczamy z pełna satysfakcją. Zobaczyliśmy ciekawy i zróżnicowany kraj, który wielokrotnie nas zaskoczył. Wiemy, że mieliśmy okazję poznać go tylko w niewielkiej części, za to w tej unikalnej i niespotykanej nigdzie indziej. Amazońską dżunglę zostawiamy sobie na inna wyprawę z nadzieją, że będzie nam dane do niej wkroczyć z innego kraju. Tajemnicą pozostają surowi ludzie, którzy jakby nie znaleźli jeszcze swojej tożsamości. Ale w takim niezwykłym otoczeniu ona się kiedyś na pewno wytworzy.
Fakty:
– taxi huacachina – Ica – 6 S
– autobus Soyuz Ica- Lima – 22 S/os
– obiad a la carte centrum Lima – 22 S/os
– hostal Wiracocha Lima – 40S
– śniadanie 5S/os
– taxi na lotnisko – 20S
Rzeczywiście patrząc na to co napisaliście to ceny są tam bardzo niskie. Nie spodziewałem się tego – jest to na pewno motywacja, żeby tam pojechać;-)
Faktycznie ceny bardzo przystępne. Miejsce na pewno wart uwagi.