Dzień 8 – 23.11.2012
Kolejnym etapem naszej podróży miało być południe Peru lub Boliwia. Do samego końca nie byliśmy pewni czy warto zatrzymywać się w Puno i zwiedzać pływające wyspy na jeziorze Titicaca. Z wielu relacji, a także z własnego przeczucia wynikało przekonanie, że wyspy są skomercjalizowaną cepelią. Nie doświadczyliśmy jednak jak jest na prawdę. Znajomy Brazylijczyk, który dopiero co odwiedzał te okolice polecił nam zobaczyć jezioro Titicaca od południa – z boliwijskiej Copacabany i wyspy Isla del Sol. I w tą stronę się skierowaliśmy.
Autobusy w Peru
Tego dnia niewiele się działo więc opiszę jak wygląda komunikacja autobusowa w Peru.
Bilety na autobus kupiliśmy na dworcu w Cuzco. Choć w centrum każdej turystycznej miejscowości w Peru roi się od agencyjek oferujących również transport, to poruszając się między głównymi miejscowościami gringo trail nie ma z reguły potrzeby bukować biletów z wyprzedzeniem. Agencje mogą doliczać po 20-30 soli do biletu co robi dużą różnicę. A firm autobusowych jest kilkadziesiąt i jeżdżą co chwilę. Każda firma ma swoje okienko na dworcu i swoich naganiaczy. Warto przejść się i popytać o ceny. Z reguły wszystkie autobusy na dłuższych trasach są piętrowe, posiadają WC i dwie klasy:
1) Cama – droższa i lepsza. Siedzenia znajdują się na dolnym pietrze. Są to szerokie fotele, które można rozłożyć niemal do leżącej pozycji, można rozprostować nogi i na prawdę zasnąć wypoczywając. Są większe i wygodniejsze niż klasa biznesowa w samolotach. Autobusy dalekobieżne posiadają ok 15 miejsc cama na dolnym pokładzie.
2) Semi cama- tańsze miejsca, standardowe miejsca autobusowe usytuowane na górnym pokładzie. Zdecydowanie bardziej oddają miejscowy koloryt w zamian za niższy komfort. Warto pokusić się o pierwsze rzędy na górnym pokładzie tuż przed szybą; i to nie ze względu na bezpieczeństwo ale z uwagi na doskonałe widoki ( tylko w dzień, bo w nocy przeszkadzają światła mijanych aut)
Miejsca Cama są ok 30 % droższe ale na dłuższych trasach zdecydowanie warto zainwestować i odpocząć. Sprawdza się również wzięcie nocnego autobusu w lepszej klasie dzięki czemu odpada nam koszt jednego noclegu, o ile nie nocujemy w hotelach z check-inem od godziny 14. Rozkłady jazdy nocnych autobusów są tak przygotowane by na miejscu być ok 6 rano. Każdy Hostel dysponujący wolnymi miejscami zakwateruje Was bez dodatkowych opłat, trzeba tylko zbudzić dozorcę…
Wśród firm autobusowych gwiazdą jest Cruz del Sur – najdroższe i niby najlepsze. Piszę „niby” bo sprawdziliśmy osobiście. Rzekomy luksus sprowadzał się tylko do „otoczki” tj. osobny dworzec, nadawanie bagażu, osobna poczekalnia, telewizor z instrukcjami postępowania – wszytko jak w samolocie, a jakość autobusu i komfort siedzeń taka jak wszędzie. Obiecane WiFi nie działało. Inne droższe linie to Oltursa i Ormeno. Droższe linie stawiają nacisk na bezpieczeństwo ( przynajmniej w swoich komunikatach marketingowych), z drugiej strony jednak słyszeliśmy, że bywają częściej napadane nocą jako, że wożą bogatszych pasażerów. Oceniając po kilku podróżach, nie dostrzegłem różnicy innej niż nadawanie i odbieranie bagażu w Cruz del Sur – co rzeczywiście zmniejszało ryzyko kradzieży.
Reasumując, podroż po Peru autobusem może być na prawdę wygodna, mimo długich tras.
Tymczasem kierujemy się do Puno zwykłą klasą semi cama i podziwiamy okolicę za oknem. Staramy się jak możemy ale widoki nie rozpieszczają. Jest dość monotonnie i płasko i górami w oddali. Czas umila nam autobusowy sprzedawca magicznych herbatek na wszystkie choroby świata, o wyglądzie podstarzałego latynoskiego lowelasa, który stosując najprostsze metody perswazji przekonuje wszystkich pasażerów (oprócz nas) do zakupu. Ma swój przenośny zestaw nagłośnienia i mikrofon z słuchawką w jednym uchu Jest wesoło:)
Za oknem robi się ciekawiej gdy wychodzi słońce i oświetla ogromne żółte przestrzenie Altiplano – płaskowyżu targanego nieustannymi wiatrami i palonego bezlitosnym słońcem. W oddali widać rozrzucone osady pasterzy, którzy wiodą tu niełatwe życie na kompletnym pustkowiu.
Wieczorem przejeżdżamy przez miasto Juliaca, które ukazuje nam inne oblicze Peru. Tylko jedno się nasuwa – brak nadziei. Zapuszczając obiektyw aparatu w każdą mijaną prostopadłą uliczkę, miałem nadzieje ujrzeć coś innego. Ale każda była taka sama- kilometrowa perspektywa chybotliwych ceglanych, nieotynkowanych budynków, z których sterczały zbrojenia i druty, po ulicach chodzili usmarowani ludzie i brudne dzieci wśród kulawych psów. Wszystko tymczasowe, jakby budowane z perspektywą że jutro da się stąd uciec.
Godzinę później, już po zmroku byliśmy w Puno. Światła miasta otaczały czarną taflę jeziora gdy zjeżdżaliśmy serpentynami do centrum. Taksówką, w kilka minut dostaliśmy się do Hostelu Uros. Było już późno i chłodno ale ulica żyła. Przeszliśmy się po dość ładnym centrum. Na ulicy tańczyli ludzie i głośno grała muzyka. Oświetlony rynek- Plaza de Armas- otoczony zadbanymi kolonialnym kamienicami i główna uliczka wypełniona restauracjami dla turystów przekonują nas o słuszności decyzji aby zwolnić tempo podróży i zejść teraz na mniej udeptaną ścieżkę.
|
Między Cuzco a Puno |
|
Altiplano |
|
Altiplano |
|
Juliaca |
|
Juliaca |
|
Juliaca |
|
Juliaca |
|
Juliaca |
|
Puno |
Fakty:
– bilet autobusowy Cuzco – Puno, semi-cama – 35 S/os
– taxi na dworzec Cuzco – 5S
– taxi z dworca do centrum Puno – 4S
– hostel Uros w Puno – 50S
– kolacja w Puno 30S
Następny dzień >>