Z Santa Teresa do Aguas Calientes

Zip line i trekking po torach z Hydroelectrica do Aguas Calientes
Dzień 6 – 21.11.2012

Poprzedniego wieczoru zaproponowano nam przy kolacji wypasioną rzecz- zjazd na 4 linach zawieszonych między górskimi dolinami!  Takiego czegoś nie mogliśmy odpuścić i od tej niespodziewanej atrakcji rozpoczęliśmy 3 dzień trekkingu. Na dodatkowy strzał adrenaliny zdecydowała się połowa osób z naszej grupy, reszta poszła dalej zakurzoną drogą wśród pędzących ciężarówek. Taki niestety był ten odcinek. A alternatywa dla nas wyglądała całkiem obiecująco:

Po objaśnieniu zasad, rozdaniu kasków, uprzęży i rękawiczek wspięliśmy się do miejsca gdzie znajdowała się pierwsza platforma startowa Zip line. Było słoneczne i upalnie, widoczność doskonała, adrenalina rosła.
Pierwszy zjazd był krótki ale najszybszy- ok 800 metrów. Drugi był najdłuższy – 1,5 km i przecinał dolinę, na dnie której płynęła rzeka Urubamba. Przelatywaliśmy ok 200 metrów nad rzeką z prędkością ok 80 km/h wydzierając się w przypływie wrażen. Trzeci zjazd odbywał się już po przeciwnym zboczu doliny, zaś ostatni wracał znów do poprzedniego zbocza  i zatrzymywał się w połowie. Tam zawieszona była platforma, z której opuszczano nas w dół niemal swobodnym lotem do miejsca skąd rozpoczynaliśmy. Całe przeżycie dało nam mega dużo pozytywnej energii!  Zupełnie nowa perspektywa gór generująca moc adrenaliny! Polecam każdemu. No może oprócz osób z chorobą wysokościową. 2 dziewczyny z naszej grupy totalnie spanikowały i musiały zjeżdżać w asyście instruktora bo zjeść ze środkowych platform zwyczajne się nie dało. A nam ciągle było mało…

Po zakończeniu zjazdów na zip linach dostaliśmy transport busem do elektrowni wodnej nazywanej tu Hydroelectrica. Tym sposobem oszczędziliśmy sobie przejście najmniej ciekawym odcinkiem trasy. Przy elektrowni spotkaliśmy resztę grupy i po lunchu ruszyliśmy drogą po torach do pielgrzymkowego miejsca wszystkich podróżujących po Peru- czyli do Aguas Calientes.
Drogą tą idzie się ok 2 -3 h, praktycznie po prostym. Ścieżka wije się wzdłuż torów kolejowych, po których co pewien czas jeżdżą zupełnie niepozorne acz najdroższe pociągi świata. Idzie się swobodnie, nie ma żadnych zakazów czy strażników. Nie sposób też zabłądzić.  Warto wspomnieć jednak, że wcześniej przy wjeździe pod hydroelectricę musieliśmy się zarejestrować na wjeździe. Była tam brama, która pewnie nie jest otwarta całą dobę. Nie znam dokładnie powodów ale wyglądało to jakby prowadzono rejestr osób ze względów bezpieczeństwa tak strategicznego miejsca jak elektrownia.

Ze ścieżki wzdłuż torów korzysta wielu miejscowych, mija się również wiele grup wycieczkowych. Bliskość MP powoduje zwiększenie zagęszczenia odwiedzających. Droga jest niezwykle malownicza, prowadzi dnem wąwozu wzdłuż koryta rzeki. Najbardziej magiczna jest stała obecność Machu Picchu w zasięgu wzroku, znajduje się wysoko na górze wokół której robimy pieszo wielkie koło. Charakterystyczny kształt góry, na której położona jest najsłynniejsza inkaska cytadela jest łatwy do rozpoznania nawet z kilku kilometrów i żabiej perspektywy. Polecam obejrzeć topografię terenu na google earth. Uzmysławia w jak niezwykłym położeniu zbudowano ten jeden z cudów świata.

Źródło: google earth

Jest gorąco a roślinność jest bujna i zielona. Widok psuje się gdy zbliżając się do Aguas Calientes widzimy hałdy worków ze śmieciami bijące zapachem na odległość, produkowane przez tysiące odwiedzających, którzy tak jak my przybywają tu każdego dnia.
Jedynymi pojazdami w peruwiańskim Zakopanem- jak nazwaliśmy szybko Aguas Calientes- są autobusy które za 9$ wwożą turytów do bram Machu Picchu a zwożą bodajże za 6$. Poza tym miasteczko  nie ma połączenia drogowego z resztą świata. Dlatego też dotarcie do MP jest dość problematyczne i wymaga albo dobrej kondycji albo grubszego portfela na drogie pociągi. Miasteczko jest zadbane do wysokości pierwszego piętra. Gdyby patrzeć tylko na ulicę można by pomyśleć, że jesteśmy np. w Krynicy Górskiej. Ale wystarczy zadrzeć głowę nieco wyżej i już peruwiańska rozpierducha odkrywa przed nami swe oblicze. W Aguas wszystko jest droższe a codziennie walą tu masy z całego świata zostawiając sporo pieniędzy. Nie można zatem powiedzieć, że bałagan panujący na wyższych kondygnacjach – gdzie zwykle mieszkają właściciele lokali, hoteli czy sklepików- wynika z biedy. Nie, on wynika z mentalności ponad wszelką wątpliwość.

To jednak nie przeszkadza nam spędzić tu kilka miłych godzin i zamyślić się chwilę nad rychłą realizacją marzeń sprzed lat. Od małego chciałem zobaczyć trzy budowle- cuda architektury: egipskie piramidy, kambodżańskie Angkor Wat i peruwiańskie Machu Picchu. Oczywiście teraz to nie jedyne cele wyjazdowe, ale jak sięgam pamięcią do bardzo młodego wieku te trzy miejsca kojarzę jako pierwsze wyraźnie zidentyfikowane cele podróżnicze. Trzy niezwykle budowle wywodzące się z innych kultur, na trzech różnych kontynentach, każda zupełnie inna, każda niezwiązana z europejską cywilizacją za to odwzorowująca układy gwiazd w linearnym ułożeniu do  biegunów Ziemi. Zupełnie niezwykłe i tajemnicze. Wtedy dochodzi mnie myśl, że nazajutrz, w dniu 22.10.2012 będzie komplet. I niezwykle mnie to cieszy 🙂

Fakty:
– Zip line – 30 USD lub 90S od osoby

Następny dzień >>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.