Po dziewięciu latach przyszedł czas na zmiany na blogu. Zbierałem się do tego bez przesady od kilku lat. Po dwóch sezonach wyprawowej posuchy spowodowanej drugim etapem rodzicielskim pojawił się na horyzoncie ciekawy plan. Swoista wisienka na torcie czyli przedostatni niezdobyty kontynent: Australia! Planowaliśmy wyjątkowo długo gdzie by tu wyruszyć, bo z dwójką dzieci – 4 letnim i 10 miesięcznym – nie jest tak łatwo wybrać miejsce, które nas wszystkich nie zanudzi ani nie zamęczy. W końcu doszliśmy do wniosku, że lepiej się pomęczyć przez 2 doby w tranzycie na koniec świata a potem przez 3 tygodnie mieć luz niż odwrotnie.
Okazja była zatem motywująca i w końcu się udało. Za jednym zamachem pod nóż poszedł wygląd, technologia i domena. Z nieskrywanym sentymentem pożegnałem się ze starą skórką, która nie siedziała na smartfonach w ogóle, z domeną która u podstaw była przypadkowa no i z bloggerem, którego aplikację google przestał aktualizować od ios 11.
No to jesteśmy w nowej odsłonie – Na nowych drogach.