Od jakiegoś czasu otoczenie moje zaczęło podróżować więcej niż ja. Robią to co ja zwykłem robić kilka lat temu – wkurzają mnie na facebooku każdego dnia 🙂 Wiem, wiem to dobre czasy swobodnego przemierzania przestrzeni i braku zobowiązań. Podróżowanie z dziećmi to na pewno nie to samo. Najpierw produkujemy wrażenia by później całe życie do nich wzdychać. Właściwie skończyło się banalnie i przewidywalnie. Dociągnąłem co prawda do wieku jezusowego zanim postanowiłem się rozmnożyć zuchwale myśląc, że oni wszyscy miękną z czasem ale ja dam radę przebrnąć przez to z twarzą.
Teraz mija juz 4 lata od tamtego punktu zwrotnego i wychodzenie z domu staje się powoli coraz bardziej bez sensu. Nie zauważamy momentu zmiany. To ewolucja, która wkrada się powoli i pewnego dnia dostrzegasz, że stałeś się swoim własnym punktem odniesienia z przeszłości. Takim punktem jakim nie chciałeś być gdy pakowałeś plecak i gnałeś na lotnisko by w kapsule przestrzeni przenieść się na jakikolwiek, byle koniec świata.
Ale żal nie jest taki klarowny bo wiesz, że przygoda to nie tylko odległe miejsca, nowi ludzie i dotyk obcych kultur. Wiesz, że po 10 globtroterskich wyjazdach na niemal wszystkich kontynentach rzeczy zaczynają wyglądać podobnie. Potrzebujesz czegoś więcej. Jedni idą w adrenalinę, inni w zanurzenie się głębiej w obcej scenerii, a jeszcze inni robią przerwę na rzecz doświadczeń lokalnych. I ja poniekąd świadomie wybrałem tą trzecią drogę licząc, że da się co nieco uczknąć jeszcze z życia w drodze. No i udało się kilka razy z maluchem wybrać w świat: Gruzja, Meksyk, RPA- całkiem całkiem. Choć to nowe drogi to sposób zupełnie inny a w głębokości poznawczej kilka klas poniżej wcześniejszych wyczynów. Bo czymże jest przemierzanie krajów wynajętym autem między ciekawymi Airbnb’ami w porównaniu do nocnych rozklekotanych autobusów ledwo brnących przez doliny Abisynii. To właśnie ta inna klasa poznawcza.
No i patrzę na te super zdjęcia z podróży znajomych i przełykam zazdrośnie ślinę myśląc co by to było, ile nowych dróg, ile nowych ekstremów.. A potem idę do pokoju gdzie śpi mój 3 letni little boy i wiem, że mam coś czego nie pokaże na tak kolorowych zdjęciach i nie oddam w słowach. Już nie oceniam wysoko czynów wyjątkowych i spektakularnych. Oceniam wysoko czyny mozolne i powtarzalne przez miliony ludzi, przemielone do tego stopnia, że na nikim nie zrobią wrażenia. Tu za konsekwencję i wytrwałość otrzymujesz zestaw indywidualnych, niepowtarzalnych i dla nikogo nie zrozumiałych emocji, które są najprawdziwsze z prawdziwych. Nie ma tu próby kreacji czy sztucznej pozy. Jesteś ty i on. Istniejcie bez znajomych i bez facebooka a emocji i rozwalających tekstów jest codziennie na długie felietony, których oczywiście nigdy nie napiszesz – bo nie masz czasu, bo jesteś zmęczony, bo nikt nie zrozumie….
W kontekście tego doświadczenia sprawy mają się zupełnie inaczej. Nowe drogi czekają na mnie i ja na nie szczególnie, wiedząc jak bardzo nowe będą po takiej przerwie i takim zestawie doświadczeń.
Mam to samo ……