Jak zorganizować wyjazd do Australii z dziećmi
Pomysł wyjazdu do Australii pojawił się bardzo spontanicznie. Jak prawie każdy nasz wyjazd „zainspirowany” został odpowiednią promocją linii lotniczej. Tym razem Air China otworzyła możliwość dostania się na Antypody w średniej cenie przelotu do Tajlandii. Nie powiem, abyśmy wiedzieli wcześniej coś więcej o Australii. Sam fakt odwiedzenia terra incognitai poznania jej własnymi zmysłami, to już wystarczający powód.
No, ale przecież to tak daleko! Będziecie męczyć siebie i dzieci! Oni nic z tego nie będę pamiętać! Nic nie wypoczniecie – stukali się w głowę ludzie. No tak, to trochę egoistyczna decyzja. Z drugiej strony cały rok robimy wszystko dla dzieci 24h na dobę, więc może urlop będzie bardziej dla nas? Czy to takie nadużycie? Nie sądzę. I fakt, podróż z dziećmi jest czymś zupełnie innym, rządzi się innymi zasadami i wymaga innej organizacji. Mieliśmy wprawdzie już trochę doświadczenia w tej materii jako, że nasz pierworodny syn nim skończył 3 lata odwiedził w podobnej podróży m.in Gruzję, Meksyk i RPA. Niemniej wiosną 2017 na pokładzie pojawił się kolejny mały człowieczek, co sprawy bynajmniej nie ułatwia. Teraz nawet wyjście na spacer do parku wymaga niemałej logistyki, a wspomnienie organizacji samotnej wyprawy do Etiopii czy Peru które robiliśmy kilka lat temu wydaje się nam teraz „wyzwaniem” na miarę pakietu all inclusive w Egipcie.
Planowanie trasy po Australii
Bez wątpienia wchodzenie w takie tematy małymi krokami dodaje pewności siebie. Bukujemy zatem bilety, a martwimy się potem wierząc, że jakoś to będzie. Wiemy już, że podstawą podróży z dziećmi jest wybór kraju, w którym wypożyczymy samochód i możemy się swobodnie i bezpiecznie przemieszczać. Australia z pewnością należy do takich miejsc. Druga sprawa to upewnienie się, że jest tam co robić. Jeśli, jak w przypadku naszego ostatniego kierunku, kraj ma morze, góry, ciekawe miasta, parki narodowe, pustynie i lasy to wiemy, że nuda nas nie dopadnie. Trzecia rzecz to możliwość zaplanowania ciekawej trasy zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Znów nie mamy problemu, bo przemieszczanie się wzdłuż linii oceanu daje nam nieograniczony dostęp do pięknych plaż, gdzie dzieci czują się najlepiej, a jednocześnie nie oddalamy się zbytnio od miejsc gdzie i my chcemy się wdrapać. Podstawy więc są doskonałe, dokręcamy plan dalej!
Zarówno przylot jak i wylot mamy z Brisbane, co okazuje się pierwszym planistycznym błędem. Chcąc jeździć po Australii najlepiej wziąć muliticity i wracać z innego miejsca niż się przyleciało chyba, że robi się trasę po całym kontynencie. Podróżowanie wzdłuż wschodniego wybrzeża jak w naszym przypadku nie pozwala na zrobienie ciekawej pętli, gdyż większość „atrakcji” znajduje się w pasie 150 km od wybrzeża Pacyfiku i jest mocno rozrzucone. Odległość pomiędzy Brisbane a Sydney to prawie 1000 km, więc powrót tą samą drogą nie widzi nam się w ogóle. Aby zapewnić komfort najmłodszym podróżującym ustawiamy sobie limit na 350 km dziennie w dniach tranzytowych, a zatrzymujemy się najczęściej na 3 noclegi w jednym miejscu. I tak nasza niemal 4-tygodniowa trasa składa się z 9 „weekendów” każdy gdzie indziej. Do tego dochodzi przelot do Cairns i z powrotem do Brisbane. Dni transferowe dzielimy na dwa odcinki, z przerwą na lunch i plażę, do której w Australii zawsze blisko.
Jak rezerwować noclegi w Australii
Miejsca noclegowe to chyba najważniejszy temat poza tym jak przetrwać lot, o którym będzie później. Jedyne sensowne opcje wg kryterium jakość do ceny znaleźliśmy na Airbnb kierując się przede wszystkim wielkością miejsca. Nie oszukujmy się, nasz wyjazd do Australii to żadna tam podróż czy zwiedzanie, to przede wszystkim późne wstawanie, snucie się pół dnia po domu by wyjść i zobaczyć dwa miejsca z pięciu planowanych i zobaczyć zachód słońca z plastikową łopatką w ręce. Wieczorem zaś odkorkowanie australijskiego sauvignon blac i spojrzenie z nostalgią na krzyż południa na nieboskłonie. Cóż więc ważniejszego niż duże, w miarę przestronne miejsce, z kuchnią i fajnym widokiem za oknem? Jeśli nie możemy zdobywać szczytów świata to niech zwykły dzień będzie niezwykły. Bo poczuć się na końcu świata nawet w pozornie błahych codziennych okolicznościach jest bardziej esencją naszych wyjazdów niż kolejna odhaczona katedra czy muzeum.
Jak przetrwać lot do Australii z dziećmi
Przelot do Australii z dziećmi od samego początku jawił mi się jako pasmo nieszczęść i spędzał sen z powiek. W finale okazało się to jednak całkiem znośne. Szczęśliwie złożyło się, że nasz promocyjny przelot składał się z dwóch 10-godzinnych odcinków rozdzielonych 11-godzinnym layoverem w Pekinie. Ta długa przesiadka okazała się strzałem w dziesiątkę i pozwoliła na zorganizowanie dzieciom zwykłego dnia i „wybiegania się” przed długim lotem. Na trasie powrotnej zorganizowaliśmy sobie nawet wycieczkę na Chiński Mur korzystając z 24 godzinnej wizy transferowej. Co istotne również lotnisko w Pekinie posiada hotele na godziny na terminalu, gdzie można się zresetować, przebrać, wykąpać i wyciszyć dzieci z dala od lotniskowego zgiełku. Godziny wylotów mieliśmy takie, by na każdym starcie kłaść dzieci spać wg ich zegaru biologicznego niezależnie od strefy czasowej, w której się znajdowaliśmy. Nie bez znaczenia jest również zamówienie kołyski dla niemowlęcia kilka dni przed wylotem. Dawało nam to gwarancję całego rzędu siedzeń w miejscu gdzie można wyprostować nogi. Warunkiem jest max 10 kg dziecka i 75 cm wzrostu. Niedogodne godziny wylotów, które były praprzyczyną promocyjnej ceny, spowodowały niskie obłożenie lotów, co z kolei pozwoliło nam na zajęcie kolejnych wolnych miejsc i spędzenie czasu śpiąc w pozycji horyzontalnej. Nie taki zatem diabeł straszny i nasz horrendalny grafik lotów okazał się dla dzieci znacznie lepszy niż potencjalnie bezpośrednie 16-godzinne przeloty, jakie zaczynają ostatnio kursować między Europą a Australią. Po przylocie byliśmy w stanie wynająć auto i zrobić zakupy po drodze. O jetlagu nie było mowy. Na lotniskach pomogło nam również korzystanie z VIP lounge’ów, do których uzyskaliśmy wstęp dzięki karcie Diners Club zapewniającej przed wszystkim ubezpieczenie podróżne. W finansach bezkonkurencyjna okazała się również karta Revolut pozwalająca na oszczędności na przewalutowaniach.
Australia okazała się wyjątkowa. Przyjęła nas nieskażoną naturą, bezludnymi plażami, niesamowitym gwieździstym niebem, bezkresną przestrzenią. Również przemyślanymi, przyjaznymi ludziom miastami, ciekawą nowoczesną architekturą, zróżnicowaną kuchnią z całego świata i równie kosmopolityczną mieszanką społeczną. Było miło obserwować harmonijne życie w kraju szanującym różnorodność i naturę oraz umożliwiającym korzystanie z niej pełnymi garściami.
Finalnie jak nam wyszło można jeszcze zobaczyć na krótkim video: