Wild Coast. Brzmi fajnie. Tam się kierujemy. Jeśli myślimy o morzu to właściwie tylko dzikie wybrzeża nas interesują. A tu w RPA jest ich ok 500 km tylko na odcinku nazwanym dzikim wybrzeżem ciągnącym się od East London do Port Edward.
Jedziemy do Morgans Bay zupełnym przypadkiem. A – bo taki podział trasy ma sens B – bo znaleźliśmy fajny nocleg przez Airbnb (choć nie tani).
Po dłużącej się trasie przez takie typowo afrykański brzmiące miejscowości jak Grahamstown, King Williams Town czy East London dojeżdżamy do Morgans Bay, do domu który nosi nazwę Ankervas. Wita nas miła starsza pani i wprowadza na górę swojego domu. I tu następuje nasze urwanie dupy. Salon z widokiem 180 stopni na ocean zaprojektowany tak by nic z widoku nie urwać. Po prawej fale roztrzaskują się o irlandzkie klify, po lewej rozpościera sie dzika bezludna plaża. Wszystko widoczne ze wzniesienia. Stojąc w salonie na wprost ocean wlewa się jakoby pod klif, na którym stój chata! Wow!!! Dostajemy nie tylko ten salon ale całe mieszkanie 100 mkw do dyspozycji z ogromną łazienką, wyposażoną kuchnią i dwoma pokojami. Nocą dobiega nas tylko światło latarni morskiej i gwiazd południowego nieba oraz huk oceanu nieustający. Zakochujemy się momentalnie w tym miejscu i odpływamy sobie na dwa szczególne dni:)