Three Sisters
Po serii plaż australijskiego środkowo-wschodniego wybrzeża trafiamy do Blue Mountains, czyli australijskich Gór Błękitnych położonych 100km na zachód od Sydney. Miejscówkę mamy w Wentworth Falls, czyli wioskę obok Katoomby – australijskiego Zakopanego. Po dojechaniu na miejsce jeszcze tego samego dnia udaje nam się podjechać na krótki trekking pod Trzy Siostry oraz Echo Point -najbardziej znany punkt widokowy by załapać się na złotą godzinę.
Jadąc w Góry Błękitne zadziwia to, że z daleka nie widać żadnych skał ani szczytów. Na horyzoncie z daleka widać jedynie stałe wyniesienie terenu, jakby podniesioną linię widnokręgu. Droga wije się ku górom stabilnie i nic nie wskazuje na to co mamy dopiero zobaczyć. Gdy zaczynaja się miejscowości górskie, widzimy już staroangielską architekturę przypominającą małe miasteczka w północno- wschodniej części USA. Tu dostrzegamy też pierwsze oznaki jesieni, gdyż w alejkach między domami często rosną tu klony – już żółte i czerwone w maju. Jadąc dalej z Wentworth Falls przez Leurę do Katoomby wąskimi uliczkami kierujemy się na Echo Point. Ku naszemu zdziwieniu zza prywatnych domów zaczyna wyłaniać się ogromna przestrzeń i pionowe skały dobrze nam znane z wcześniej oglądanych obrazków.
Za chwilę znajdujemy się na Echo Point i podziwiamy widoki na ogromną przestrzeń Gór Błękitnych oraz robimy krótki trekking pod Three Sisters gdzie stromymi schodami w dół jakoś udaje nam się dotrzeć z dzieckiem na rękach, co nie jest wcale takie proste.
Scenic World
Prawdziwe zwiedzanie Gór Błękitnych zaczynamy dopiero następnego dnia tym razem kierując się na punkt startowy Scenic World – czyli serii 3 różnych kolejek górskich, które ułatwiają zwiedzanie. Tu w odróżnieniu od Echo Point mamy darmowy parking i spokojnie możemy poświęcić cały dzień na góry. Można tu spokojnie pochodzić cały dzień a nawet kilka dni. Szlaków jest sporo. My mamy niestety tylko jeden dzień i chcemy go maksymalnie urozmaicić, również z uwagi na dzieci, dlatego decydujemy się na Scenic World. Karnet rodzinny w cenie 99 AUD tani nie jest, ale za to daje nam nieograniczoną możliwość przemieszczania się trzema kolejkami, z których 2 są linowe i 1 szynowa. Linia żółta liniowa- jeździ między dwoma punktami szczytowymi, linia niebieska liniowa miedzy punktem szczytowym z punktem na dnie doliny, linia czerwona – kursująca z góry do dołu i z powrotem po stromym górskim zboczu. Na dole doliny mamy przygotowaną trasę spacerową na zawieszonych nad ziemią podestach. Na nas i na Franku największe wrażenie zrobiła kolejka szynowa, jedzie szybko i bardzo stromo, siedząc w środku ma się wrażenie spadania. Przejechaliśmy nią chyba z 5 razy bo Franek nie miał dość:) Pozostałe kolejki pozwalają na fajne widoki,szczególnie linia żółta, obie są jednak dość krótkie.
Nasza trasa wyglądała tak: Start – linia żółta, powrót spacerem w kierunku punktu startowego przed który, przy wodospadzie odbijamy w dół doliny i trasą Furber Steps schodzimy na dół. Stąd kolejką czerwoną do góry (i w dół kilka razy).Przerwa na lunch w knajpce na górze i zjazd linią niebieską w dół. Na dole spacer po boardwalku gdzie akurat mamy leśną wystawę sztuki współczesnej – eksponaty są porozkładane po lesie wzdłuż szlaku ( swoją drogą ciekawy pomysł leśnej galerii) i wracamy na górę niebieską linią. Na koniec przejedziemy się jeszcze tam i z powrotem żółtą linią między graniami z widokiem na wiecznie obecene Trzy Siostry.
Góry Błękitne mają z całą pewnością do zaoferowania znacznie więcej. Większość odwiedzających koncentruje się na dolinie trzech sióstr i „odhacza” temat. Domyślam się, że to podobie jak popularna „korona Zakopanego”: Giewont, Kasprowy i Gubałówka daje przedsmak Tatr, tak tu aby zobaczyć i poczuć góry błekitne trzeba odejść od wydeptanych szlaków i poświęcić kilka dni.
Oprócz ciekawych widoków górskich warto przejść się po Katoombie, gdyż miasteczko jest malowniczo ułożone na pochyłych ulicach i zjeść na koniec dnia w jednej z licznych knajpek. My dwa razy odwiedziliśmy Yellow Deli – tanią, ekologiczną i smaczną restaurację, ale kontrowersyjną bo prowadzoną przez sektę Twelve Tribes ( miks Amiszów z hipisami upraszczając…)
Nazwa Gór Błękitnych wywodzi się z niebieskiej aury olejków eterycznych wydzielanych przez rosnące tu drzewa eukaliptusowe. Sądziliśmy początkowo, że to z wiejska legenda. Jednak gdy spojrzałem na te góry jeszcze raz tuż po zachodzie słońca to wyraźnie coś w tym było. Zobaczcie sami.